- Proszę nie chlap. - powiedziałam. Zapadał zmrok, trzeba było zbierać się do domu.
- Do widzenia. - rzekłam, po czym skierowałam się w stronę domu. Szłam ciemną uliczką, latarnie uliczne słabo oświetlały ulicę. Weszłam do mieszkania, zjadłam kolację, po czym położyłam się spać. Następnego ranka była wspaniała pogoda, na niebie nie było ani jednej chmury. Ubrałam się i spożyłam śniadanie. Wyszłam pospacerować po parku. Nad moją głową latały statki, po ulicach jeździły samochody. Najzwyklejszy w świecie dzień. Wokoło ptaki śpiewały, kwiaty kwitły, a ja spacerowałam alejkami. Usiadłam na chwile na ławce by odpocząć. W parku spędziłam dwie godziny, po czym poszłam na obiad do restauracji. Na obiad zjadłam kotleta z ziemniakami i surówką. Zjadłam, zapłaciłam po czym wyszłam. Rozejrzałam się po mieście. Postanowiłam iż pójdę na tor deskolotkowy. Chwyciłam za sprzęt i pobiegłam czym prędzej. Na torze była masa osób, nie dziwne to ponieważ niemalże każdy interesuje się tymże sportem. Jazda na deskolotkach jest przyjemna, ale i niebezpieczna. W tymże sporcie byłam bardzo dobra. Wykonywanie zaawansowanych trików było dla mnie przyjemnością oraz łatwizną. Po chwili usłyszałam głos:
- Hejka.
Odwróciłam się po czym wylądowałam na ziemi. Na ławce siedziała Seesha.
- Hejka. Co tam? - zapytałam.
- A nic ciekawego. - odparła dziewczyna.
< Seesha?>