Dziewczyna zniknęła w oddali. Pogładziłam delikatnie futerał, po czym przypomniałam sobie o czymś. O czymś ważnym. Przejechałam dłonią po piersi i zobaczyłam, że krwawię, a sukienka w tym miejscu jest przedarta i odsłania biustonosz. Robił się już wieczór i pewnie wszystkie sklepy były już zamknięte. Zresztą nie miałam pieniędzy. Po krótkim namyśle ściągnęłam z siebie suknie i wyjęłam z pokrowca przybory do szycia. Uporanie się z dziurą zajęło mi kilka minut, a efekt nie był zadowalający. Zacisnęłam zęby nienawistnie. Powzięłam decyzję. Nie spocznę, póki nie zabiję tamtej dziewczyny.
Zarzuciłam futerał na plecy i ruszyłam w kierunku jej domu. Dostanie się do środka nie było trudne, wystarczył uśmiech i zakłopotana mina przy tłumaczeniu, że zgubiło się klucze i starsza pani wpuszczała cię do środka, tylko trochę ględząc o dzisiejszej młodzieży. Odszukanie właściwego mieszkania okazało się trudniejsze. Sprawdzałam wszystkie drzwi po kolei, stając przy nich i zamykając oczy. Wyczucie postaci na dużą odległość nie było proste i zajmowało zdecydowanie za dużo czasu, jednak nie miałam dla tego żadnej alternatywy. Wreszcie trafiłam. To te drzwi. Zgasiłam światło na korytarzu i zadzwoniłam krótko. W mieszkaniu rozległy się kroki. Postać stała przy drzwiach, wpatrując się w wizjer. Kucnęłam, kryjąc się w mroku. Dziewczyna uchyliła lekko drzwi i a nie widząc nikogo wyszła, by zapalić światło. Wślizgnęłam się ukradkiem do mieszkania.
- Idiota – mruknęła pod nosem i wróciła do środka. Wychynęłam z cienia i zadałam jej pchnięcie nożem. Zaskoczona białowłosa chwyciła się za ranę i upadła, tracąc przytomność. Krew powoli sączyła się z rany. Nienawistnie patrzyłam na postać u moich stóp…
Po czym wyjęłam z futerału apteczkę i zaczęłam powoli opatrywać ranę. W tym momencie postać się obudziła.
(Kate? Jeśli nie chcesz ze mną pisać po prostu powiedz. Bo obrzucanie się spławiającymi opowiadaniami po 100 słów nie ma sensu. Na to się nie da odpisywać!)