10 sie 2016

Od Luvicar'a

Uniosłem dłoń nad głowę aby spojrzeć w niebo. Słońce wyraźnie wskazywało na to, że jest późne popołudnie. Zdjąłem z siebie czarną bluzę i przewiesiłem przez ramię cały czas ją trzymając. Wolną ręką przeczesałem grzywkę. Spojrzałem jeszcze raz na wystające, zwinięte byle jak kartki w kieszeniach moich spodni moro. Często nosiłem ze sobą jakieś pierdoły.
Kilka minut zajęło mi dotarcie na łąki poza miastem. Lubiłem tam siedzieć nie ze względu na otaczającą mnie naturę. Chodziło mi tylko i wyłącznie o spokój. Już dzisiaj wystarczająco wkurzył mnie jakiś uczeń w pracowni. Ciągle wypytując się co zrobić? Dlaczego tak ma to zrobić? A co się stanie jak zrobi tak? A czemu on sam nie może tego zrobić? W końcu nie wytrzymałem wyrzuciłem go z miejsca pracy. Kazałem mu wrócić dopiero jak się czegoś nauczy bo to nie jest już przedszkole i nie będę mu wszystkiego tłumaczył jak dziecku. Oczywiście to jest wersja przedstawiona łagodnie. W prawdziwej było kilka wulgaryzmów i wyzwisk.
Pokręciłem tylko głową kiedy to wspomniałem. "Kogo oni mi przysyłają?", zapytałem sam siebie w myślach. Jednak przestałem o tym wszystkim myśleć kiedy usiadłem pod rozłożystym drzewem. Odetchnąłem głęboko i rozejrzałem się. Wokół nie było nawet żywej duszy, kąciki moich ust powędrowały lekko do góry. Trochę się jeszcze pokręciłem nim znalazłem dogodną pozycję do siedzenia. Po czym wyciągnąłem kartki i rozprostowałem na kolanie. Były tam jakieś notatki i kilka rysunków. Pogrzebałem jeszcze trochę w kieszeniach w poszukiwaniu czegoś do pisania. Udało się.
Skończyłem dość późnym wieczorem. Wokół mnie panowała ciemność. Postanowiłem już się zbierać, nie miałem jakoś ochoty tam nocować. Zgniotłem papier i wcisnąłem znowu do kieszeni. Gdzieś w głębi siebie cieszyłem się z mocy widzenia w ciemności. Więc bez problemu odnalazłem drogę powrotną do miasta. Postanowiłem jeszcze wstąpić do pierwszego lepszego sklepu aby kupić coś do jedzenia. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Wziąłem kilka produktów, zapłaciłem za nie i wyszedłem.
Ktoś?

Ty decydujesz o czynach...

SirWendigo
...A nie czyny o Tobie.

Imię: Lucivar Samael
Nazwisko: Roth
Stanowisko: Naukowiec
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Hetero!
Pseudonim: Red.
Wiek: 22 lata
Głos: My Demons
Aparycja: Lucivar ma jasną karnację oraz 185 centymetrów wzrostu. Chłopak ma wygolony prawy bok głowy, reszta jego włosów jest długa i gęsta o czerwonym kolorze. Spina je zawsze w warkocz, który sięga mu do łopatek. Grzywka natomiast opada na jego czoło, lekko przysłaniając oczy. Te natomiast mają odcień ciemnego turkusu. Dodatkowo na prawym policzku ma średnich rozmiarów bliznę o której nie chce rozmawiać. Red ma kilka kolczyków. Które nie umkną uwadze nikogo. Sylwetka jest naprawdę ładnie wyrzeźbiona. Codziennie ubiera luźniejsze ciuchy, są one przeważnie w ciemnych odcieniach. Nigdy w życiu nie założy rurek czy też innych obcisłych ubrań.
Charakter: Chcesz poznać jego charakter? Powodzenia! Tak naprawdę nikogo nie można poznać. Jednak skoro tak bardzo chcecie to niech Wam będzie.
Zacznijmy od tego, że chłopak charakteryzuje się bardzo dużą odwagą. Może nie wygląda jak jakiś profesor z wyższej uczelni ale swoją inteligencją ich przewyższa Dla niego nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie. Potrafi siedzieć godzinami nad jakimiś badaniami oraz spędzać czas na rzeczach które są niebezpieczne dla życia i zdrowia. Podczas pierwszych spotkań jest on oschły, mówi tyle ile potrzeba. Nie więcej i nie mniej. Tak więc można się domyślić, że nie ma grona przyjaciół. Ma ich tylu ilu potrzeba. Szukanie na siłę i bycie za wszelką cenę miłym to nie w jego stylu. Można powiedzieć, że czasami specjalnie odpycha od siebie innych aby sprawdzić czy przypadkiem ktoś nie udaje. Jego przeszłość i umiejętności są wielką tajemnicą. Każdy wie, że naprawdę stać go na wiele jednak nikt nie zna granicy. Pracy oddaje się w stu procentach. Nic nie jest w stanie go rozproszyć. Chodź z drugiej strony do życia podchodzi bardzo swobodnie. Dla niego ono nic nie znaczy. Żyje z dnia na dzień, dosłownie. Red potrafi planować także naprawdę na dużą skalę. Na swoim koncie ma naprawdę sporo badań którymi się jednak nie chwali. Nie lubi wzbudzać zachwytu wśród innych dlatego jego prace często podpisuje pod pseudonimami. Nie potrafi siedzieć w jednym miejscu, ciągle musi mieć jakieś zajęcie. Dlatego bardzo rzadko można spotkać go u niego w domu. Chłopak jest uparty jak osioł. Raz sobie coś postanowi to nie odpuści za wszelką cenę. "Do celu dąży po trupach", jak kiedyś to określiła jego matka. Natomiast jeśli chodzi o rodzinę i najbliższych. Lucivar jest w stanie zrobić dla nich wszystko, bez wyjątku. Za wybrankę swojego serca odda życie. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że nie da sobą manipulować. Należy pamiętać, że Red jest w połowie demonem. Stąd się biorą jego wybuchy agresji. Chodź stara się je kontrolować. Jednak jeśli nie uda się mu ich powstrzymać to już nikomu się to nie uda. Jest szczery do bólu, czasami jednak aż za bardzo. Przez co uraził niejedną osobę. Nie raz został pobity i nie raz jeszcze tak będzie. Zresztą on też nie był winny, kilka osób nieźle ucierpiało. Przyczyną były częste pyskówki i za duża pewność siebie. Jeśli mu się coś nie podoba mówi o tym wprost, nieważne czy to przywódca czy zwykły uczeń. Kieruje się swoimi zasadami, a nie cudzymi. Chodzi własnymi ścieżkami nie oglądając się na innych. Wyznaje też zasadę "oko za oko, ząb za ząb". Potrafi zachować się naprawdę nienagannie ale też i jak ostatni cham. Do problemów podchodzi lekceważąco jednak jak robi się już poważnie raptem się ogarnia i wszystko naprawia.
Rodzina:

  • Matka- Lilith Roth, Demon
  • Ojciec- Samuel Roth, Mag.
  • Rodzeństwo- Naomi Roth, jest tak samo jak jej brat mieszańcem.

Partner: 
Zauroczenie: Może kiedyś
Potomstwo: 
Konto: 600 Dark Coins
Rasa: 50% Demon, 50% Mag
Moce:

  •  Potrafi przemieścić się w sny innych osób.
  •  Tworzy wokół siebie coś w rodzaju tarczy. Dzięki której nikt nie może czytać mu w myślach.
  •  Odporność na ogień i wysokie temperatury.
  •  Podgrzewanie i spalanie danego obiektu.
  •  Zmiana w demona
  •  Czerpanie energii z czegoś lub kogoś, na krótki czas.
  •  Widzenie w ciemności
  •  Przywoływanie duchów i rozmowa z nimi
  •  Przywoływanie przedmiotów

Umiejętności:
Red to naprawdę idealny naukowiec. Ma pamięć fotograficzną jak i słuchową. Szybko kojarzy fakty i znajduje wyjście z danej sytuacji. Potrafi sam o siebie zadbać i obronić. Potrafi jeździć konno, pływać i wspinać się. Znak perfekcyjnie technologię. Ładnie rysuje. Ma długotrwałą pamięć. Jest silny.
Motto: 
"Ty decydujesz o czynach, a nie czyny o Tobie"
Ulubiony kolor: Waha się między dwoma kolorami. Czerwonym i czarnym. Nienawidzi jednak różowego.
Co lubi:

  •  Czytać książki
  •  Spacerować
  •  Słuchać muzyki
  •  Pływać i wspinać się
  •  Odkrywać nowe rzeczy.
  •  Łamać zasady

Czego nie lubi:

  •  Głupich istot.
  •  Wypytywania o przeszłości i umiejętności. 
  •  Wtrącania się w jego życie.
  •  Manipulowania nim.
  •  Słuchania "Babskich plotek".
  •  Przechwalania się.
  •  Obcisłych ubrań

Ciekawostki:


  •  Agnostyk
  • Planuje zrobić sobie tatuaż.
  • Ma wrodzoną anglezję.
  • Wzrokowiec i słuchowiec.

Inne zdjęcia: K L I K
Kontakt: Howrse - Sensimi gmail- sensimillllaa@gmail.com

Od Asirii - Cd. Katherine

Zaśmiałam się histerycznie. Jeszcze czego?! Ja na jakiejś latającej desce? No chyba ją coś bździ.
- Kath.. Ty tak na poważnie?
- No oczywiście. Czemu nie?
- Przecież gdybym na takie coś wlazła, to nie dość, że zabiłabym siebie, to jeszcze rozwaliła pół miasta! - zawołałam, po czym się głośno zaśmiałam. - Nie no, dobra. Nie chcę się poryczeć ze śmiechu. Katherine patrzyła się na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. 
- No to.. Co chcesz porobić? - zapytała. Odpowiedziałam jej wzruszeniem ramionami. 
- Na lody jest na razie zbyt zimno. W parku nie ma co robić.. Na grzyby bym poszła, o. Dawno kurek nie jadłam. - oznajmiłam, uśmiechając się triumfalnie. 
- Halucynki?
- Nieee, normalne. Nie wiem o czym ty myślisz. - fuknęłam, obrzucając ją krytycznym spojrzeniem. Kath tylko się zaśmiała i ruszyła za mną. Obrałam na cel jeden z pobliskich lasów. Choć słowo pobliskich chyba nie liczyło się do miejsca oddalonego o 5 kilometrów od nas, ale co tam. 

< Kath? Boże, wciśnij jakąś akcję, to może mie tasiemiec wyjdzie xD >

Od Katherine cd Asirii

- Zapewne zakwasy. Zaraz powinno ci przejść. - powiedziałam. Przycisnęłam łydkami boki wierzchowca, po czym ruszyłam cwałem. Zrobiłam kilka kółek, zwolniłam ponieważ chciałam przeskoczyć przez stacjonatę. Jadąc galopem czułam więź z rumakiem, kiedy tylko zbliżyłam się do przeszkody zrobiłam wręcz idealny najazd. 
- Znośnie. - rzekłam sama do siebie schodząc z klaczy. 
- No to co teraz robimy? - zapytałam. Oczekując na odpowiedź spojrzałam na miasto. Było piękne. Budynki miały nienaturalne kształty, a po niebie latały statki. Może w tym miesiącu uda mi się zakwalifikować do mistrzostw deskolotkowych. 
- Nie wiem. - odparła Asiri. Westchnęłam. Odprowadziłam dwie klacze do stajni, po czym wróciłam.
- Może wybierzemy się na tor deskolotkowy? - zaproponowałam Asiri.
< Asiri? >

Od Asirii - Cd. Katherine

Posłuchałam rad dziewczyny i delikatnie docisnęłam łydki do grzbietu wierzchowca. Ten ruszył powolnym krokiem do przodu. Czułam, jak jego mięśnie pracują, gdy starał się mnie nie zrzucić.
- To klacz czy ogier? - zapytałam po chwili, patrząc na jasnowłosą.
- Klacz. - odparła jednym słowem. - Jeśli chcesz przyspieszyć to jeszcze raz przyciśnij łydkami.
- Jak na razie wolę jeździć na pierwszym biegu.. - mruknęłam, uśmiechając się lekko do dziewczyny.
- Aleś ty strachliwa.. - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.
- Nie przeczę.
I tymi słowami zakończyłyśmy dialog. Ja powoli ciągnęłam się za Kath, która raz po raz udzielała mi wskazówek. Po pewnym czasie zaczęły mnie już boleć uda, więc zeszłam z klaczy i pogłaskałam ją po chrapach. Choć dla mnie to był zwykły, koński nosek, ale dobra.
- Już ci się znudziło?
- Nieee, boli mnie wszystko. - burknęłam, rozmasowując kręgosłup. Pewnie mnie rozbolał temu, bo jakoś krzywo siedziałam, czy coś.

< Kath? Nie bij za długość ;-; >

Od Katherine cd Asiri

Wyskoczyłam  z zarośli. 
- Dzień dobry. - przywitałam się. 
- Mogłabyś w końcu przestać doprowadzać mnie do ataku serca? - zapytała.
- Mogłabym, ale mi się nie chce. - odparłam śmiejąc się. Otrzepałam się z kurzu i pyłu po czym zapytałam.
- Chciałabyś abym cię nauczyła jeździć konno? - zadałam pytanie dziewczynie. Ta przytaknęła. Po chwili już wyprowadzałam dwa stajenne rumaki na dwór. W tym zgiełku i nowoczesności znalazło się miejsce na jadę konną, zwłaszcza poza obrzeżami metropolii. Pomogłam Asiri wdrapać się na grzbiet Lightining, po czym sama dosiadłam Arise. 
- Teraz uważaj. Aby koń ruszył musisz docisnąć łydki do jego grzbietu, a jeśli chcesz się zatrzymać musisz pociągnąć delikatnie wodze do siebie. - rzekłam. 
< Asiri?>