Mocno chwyciłam Kath za rękę i odskoczyłam wraz z nią do tyłu, chroniąc przed jedną z głów potwora. Przywołałam do siebie łuk. Wbrew pozorom nie był on zrobiony z drewna. Broń wykonana była ze stopów elfickich metali, na dodatek zaklętych. Każda wystrzelona strzała miała właściwości podpalające i spowalniające przeciwnika. Sięgnęłam ręką do kołczanu, który pojawił mi się na plecach i wyciągnęłam z niego ów strzałę. Naciągnęłam ją na cięciwie, wycelowałam i oddałam strzał. Trafiłam wprost w oko monstrum, które zaryczało wściekle i wycofało się do lasu. Zobaczyłam uśmiech triumfu na twarzy Katherine. Nie odwzajemniłam go jednak. Zarzuciłam łuk na plecy i pobiegłam za bestią, zostawiając zaskoczoną dziewczynę w tyle.
- Asiri, zostaw ją! - krzyknęła za mną. Zignorowałam jej wołanie i wspięłam się na jedno z wyższych drzew. W duchu dziękowałam sobie za to, że założyłam trapery, a nie trampki czy baleriny. Usiadłam na dużej, grubej gałęzi i zrobiłam z dłoni daszek. Pomogło mi to wypatrzyć hydrę. Natychmiast przybrałam anielską postać i zeskoczyłam z 30 metrów w dół. Nad ziemią rozpostarłam skrzydła i z powrotem wzbiłam się w górę. Ponownie musiałam przyzwać broń. Raz jeszcze naciągnęłam strzałę na cięciwę i wycelowałam w odwrócony łeb potwora. Kolejny raz oddałam strzał, po czym przywołałam sztylety. Wylądowałam kawałek od zdezorientowanej hydry i zakradłam się do niej po cichu. Korzystając z cienia drzew, powoli się zbliżałam do wielogłowej, i zdecydowanym, nagłym ruchem rozpłatałam jej pierś. Usłyszałam jedynie dojmujący wrzask, po czym poczułam pazury na prawym ramieniu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że powinnam zatkać nos. Zapach hydry był bowiem śmiertelnie niebezpieczny. Jak pomyślałam - tak zrobiłam. Nabrałam haust powietrza, nadymając policzki i wbiłam obydwa sztylety w serce, na zakończenie dźgając ją strzałą w to samo miejsce. Może to coś dało...
< Kath? >