Zgiełk ulic za bardzo mi już doskierał. Przez ostatnie kilka dni nie odwiedzałam lasu. Postanowiłam odpocząć od tego wszystkiego, spędzić trochę czasu na łonie natury, gdzie jest mój dom. Chwyciłam swoje ukochane skrzypce, na których uwielbiałam grać. W środku miasta jednak nie mogę tego robić, nie potrafię. Potrzebuję ciszy, świeżego powietrza i jakże wspaniałej przyrody. Nie wzięłam ze sobą niczego więcej, nie potrzeba mi. Wybiegłam z mieszkania, kierując się w stronę granicy miasta. Nie minęło piętnaście minut, kiedy dotarłam na miejsce. Rozejrzałam się po cudownej polanie, pełnej polnych kwiatów i leśnych ziół. Szum liści na koronach drzew słychać było w całym lesie. Ciepły wiatr targał moje jasne włosy. Przymknęłam oczy, biorąc długi wdech ulgi, a kąciki moich ust odruchowo powędrowały w górę, zatrzymując się w lekkim uśmiechu. Wyciągnęłam skrzypce i zaczęłam grać. Nie wiem, ile czasu trwał mój "koncert", jednak z muzycznego transu wyrwał mnie odgłos kroków. Ktoś ewidentnie szedł w moją stronę, pewnie w stronę muzyki. Nie wiedziałam co robić ani jakie ten ktoś ma zamiary. Schowałam skrzypce do futerału, ale kiedy miałam ukryć się w leśnej gęstwinie, zza drzew wyłoniła się postać. Zdążyłam jedynie ukryć się za pojedynczym drzewem, jednak wystający ogon zdradził moją kryjówkę.
- Kot? - usłyszałam jakiś męski głos. - Kici kici!
Nie mając innego wyjścia, wyszłam zza drzewa, wiedząc, że tak czy siak muszę się pokazać. Zmierzyłam mężczyznę wzrokiem. Na pierwszy rzut oka przypominał Kitsune, ale jego kły... Wampir? Może połączenie? Nieznajomy spojrzał na mnie zaskoczony. Cała drżałam ze strachu, choć po twarzy nie dało się zbytnio tego poznać. W końcu nie mam pojęcia, jakie ma zamiary...
< Kayler? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie przeklinaj w komentarzach. Jeżeli chcesz negatywnie ocenić bloga - prosimy o konstruktywną krytykę. Ponadto nie chcemy, abyście skakali sobie wzajemnie do gardeł :)