Posłuchałam rad dziewczyny i delikatnie docisnęłam łydki do grzbietu wierzchowca. Ten ruszył powolnym krokiem do przodu. Czułam, jak jego mięśnie pracują, gdy starał się mnie nie zrzucić.
- To klacz czy ogier? - zapytałam po chwili, patrząc na jasnowłosą.
- Klacz. - odparła jednym słowem. - Jeśli chcesz przyspieszyć to jeszcze raz przyciśnij łydkami.
- Jak na razie wolę jeździć na pierwszym biegu.. - mruknęłam, uśmiechając się lekko do dziewczyny.
- Aleś ty strachliwa.. - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.
- Nie przeczę.
I tymi słowami zakończyłyśmy dialog. Ja powoli ciągnęłam się za Kath, która raz po raz udzielała mi wskazówek. Po pewnym czasie zaczęły mnie już boleć uda, więc zeszłam z klaczy i pogłaskałam ją po chrapach. Choć dla mnie to był zwykły, koński nosek, ale dobra.
- Już ci się znudziło?
- Nieee, boli mnie wszystko. - burknęłam, rozmasowując kręgosłup. Pewnie mnie rozbolał temu, bo jakoś krzywo siedziałam, czy coś.
< Kath? Nie bij za długość ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie przeklinaj w komentarzach. Jeżeli chcesz negatywnie ocenić bloga - prosimy o konstruktywną krytykę. Ponadto nie chcemy, abyście skakali sobie wzajemnie do gardeł :)