Avene. Miasto przyszłości. Miasto możliwości. Siedziałam w cieniu
jakiejś brudnej uliczki, za plecami mając ścianę nowoczesnego budynku.
Opierałam się na pudle od gitary i drzemałam czujnie. Śniłam o pałacyku,
którego niegdyś byłam właścicielką. Teraz to przeszłość. Moim pałacem
stały się boczne uliczki tego olbrzymiego miasta. Życie biednego wampira
jest smutne. Musisz dbać o pozostawanie w cieniu, regularne picie krwi i
wyszukane maniery. Otworzyłam powoli oczy, spoglądając na brudną
suknię, która zdecydowanie lepiej sprawdzałaby się na balu, niż tutaj.
Spojrzałam ponuro na znienawidzone miasto w znienawidzonej
rzeczywistości. Podniosłam się ciężko z ziemi i rozkładając parasolkę
przeciwsłoneczną ruszyłam w blask miasta. Było bardzo wcześnie rano,
więc dopiero nieliczni pracownicy wielkich korporacji wychodzili z
domów, by udać się do swojej zmiany. Wszyscy się gdzieś śpieszyli, mieli
jakiś cel. Kopnęłam wściekle kamień czubkiem glana. Teoretycznie miałam
cel. Musiałam znaleźć pracę dla mnie i dla Złośnicy, jednak nie mogłam
przemóc w sobie nienawiści do rozmów z kimkolwiek. Czy to z którymś z
pośrednictw pracy, czy pracodawców. Bo przecież nie ogłoszę się „Snajper
do wynajęcia, 1000 Dc za zlecenie”. Od razu zgarnęłaby mnie policja.
Gwałtownie skręciłam do bocznej uliczki i uderzyłam pięściami w ścianę z całej siły i przejechałam po nieregularnej fakturze. Odepchnęłam się od niej, po czym spojrzałam z pogardą na zakrwawione pięści. Strzepnęłam je i rozprostowałam palce. Czyjeś spojrzenie kazało mi się obrócić. Jakaś kobieta stała w wejściu do uliczki i patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Coś się stało paniusiu? – spytałam, obracając się do niej, przesłodzonym głosem, z promiennym uśmiechem psychopaty na ustach. – Wyglądasz jakoś niewyraźnie. Może pomóc ci przestać wyglądać?
Gwałtownie skręciłam do bocznej uliczki i uderzyłam pięściami w ścianę z całej siły i przejechałam po nieregularnej fakturze. Odepchnęłam się od niej, po czym spojrzałam z pogardą na zakrwawione pięści. Strzepnęłam je i rozprostowałam palce. Czyjeś spojrzenie kazało mi się obrócić. Jakaś kobieta stała w wejściu do uliczki i patrzyła na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Coś się stało paniusiu? – spytałam, obracając się do niej, przesłodzonym głosem, z promiennym uśmiechem psychopaty na ustach. – Wyglądasz jakoś niewyraźnie. Może pomóc ci przestać wyglądać?
<Ktoś? Coś? Cokolwiek? Wiem, że szajs, ale to jeszcze się rozwinie jak się do postaci przyzwyczaję…>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie przeklinaj w komentarzach. Jeżeli chcesz negatywnie ocenić bloga - prosimy o konstruktywną krytykę. Ponadto nie chcemy, abyście skakali sobie wzajemnie do gardeł :)