- Ależ z ciebie optymistka.. - burknęłam, wybijając przednią szybę ze statku. Przeobraziłam się w skrzydlatą postać i chwyciłam Katherine pod ramionami, wylatując z (prawie) wraku. Przeczekałam w powietrzu, aż maszyna się rozbije, by zbytnio się do niej nie zbliżać. - Poza tym, Kath, wyobraź sobie, że masz skrzydła. Kretynie. - dodałam, puszczając ją. Dziewczyna natychmiast przybrała ciało podobne mojemu i podleciała obok mnie. Pacnęła mnie mocno w głowę ze słowami:
- Mogłam zginąć!
- Pierwszy raz uratowałam cię ja. - powiedziałam z szerokim, sarkastycznym uśmiechem. - Więc paszł won na kolana i mi dziękować!
- Jasne, kiedy krowy zaczną latać!
- Da się zrobić. - odparłam i pokazałam jej język, lecąc w dół. Ta uczyniła to samo co ja, i już po chwili byłyśmy na ziemi. Zmieniłam się ponownie w człowieka i poprawiłam sweterek, na którym zdążyła się już zrobić dziura. Przeklęłam pod nosem i przejechałam dłonią po materiale, który natychmiast się naprawił.
- To.. Gdzie teraz? - zapytała.
- Nie wiem. Może.. W stronę słońca? - zaśmiałam się, po czym kolejny raz dostałam w głowę. - Kurwa, jeszcze raz mnie dotkniesz, a twoja ręka będzie stała w wazonie na moim stole. - warknęłam.
- Dobra, nie pyskuj. Słyszałaś coś dziwnego?
- Taa, twój głos.
- Asiria! Poważnie się..
- Co tu się dzieje? - odezwał się nagle inny głos. Przyznam, tak się wystraszyłam, że aż mnie ciarki przeszły.
< Kathhh? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie przeklinaj w komentarzach. Jeżeli chcesz negatywnie ocenić bloga - prosimy o konstruktywną krytykę. Ponadto nie chcemy, abyście skakali sobie wzajemnie do gardeł :)