Obudziłam się dziś jak zwykle spóźniona. Miałam dzisiaj załatwić ważne sprawy na mieście i dlatego wzięłam wolne. W pośpiechu wyszłam z mieszkania i nawet nie zamknęłam drzwi, bo wiem, że same się zatrzaskują. Pobiegłam szybko na peron i tam czekałam na pociąg. Był średni tłok i nie było aż tak źle, mimo to czułam się nieswojo. Wszyscy elegancko poubierani, spieszący się gdzieś. Gdzieś dalej zauważyłam grupkę dzieciaków w mundurkach szkolnych. No tak, mamy już 1 września. Zegar na ścianie wskazywał 11.00 i dosłownie kilka sekund później przyjechał pociąg. Wszyscy zaczęli się cisnąć aby wejść i zająć jakieś miejsca. Nie jestem zbyt wysoka, więc ciężko było mi się poruszać wśród tego tłumu, ale dawałam radę. Po trudzie wejścia do przedziału spostrzegłam, że wszystkie miejsca są zajęte. Westchnęłam tylko i złapałam się uchwytu. Pociąg ruszył i po kilku minutach byłam już na swoim peronie. Wysiadłam i ruszyłam w swoim kierunku. Mieszkałam w Tenshi już jakiś czas, a nadal nie potrafiłam się do końca tutaj odnaleźć.
***
Po załatwieniu wszystkich spraw ponownie poszłam na pociąg. Nie stać mnie na kupno własnego statku, czy samochodu i pozostaje mi tylko łażenie na piechotę lub podróż publicznymi środkami transportu. Dziś, jak na wrzesień, było wyjątkowo upalnie, więc wybrałam to drugie. Nie lubię słońca. Na peronie powtórka z rozrywki, przeciskanie się, próba znalezienia miejsca. Oczywiście znowu musiałam stać, ale po dwóch postojach zrobiło się więcej wolnych siedzeń. Zajęłam pierwsze lepsze pytając białowłosego chłopaka czy jest wolne. Ten skinął twierdząco głową i mruknął coś pod nosem w odpowiedzi. Usiadłam. Kątem oka przyjrzałam się mu. Miał na sobie czapkę, sweter (nie było mu gorąco?), długie spodnie oraz przewieszoną przez ramię torbę. Obok stała walizka. Skupiłam wzrok bardziej na twarzy chłopaka. Grzywka zasłoniła jego oczy, ale nie wyglądał zbyt dobrze. Był blady i wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. Chyba ma chorobę lokomocyjną – przeleciało mi przez myśl – ale zapytam na wszelki wypadek.
- Wszystko ok? – zapytałam pochylając się lekko w jego stronę
***
Po załatwieniu wszystkich spraw ponownie poszłam na pociąg. Nie stać mnie na kupno własnego statku, czy samochodu i pozostaje mi tylko łażenie na piechotę lub podróż publicznymi środkami transportu. Dziś, jak na wrzesień, było wyjątkowo upalnie, więc wybrałam to drugie. Nie lubię słońca. Na peronie powtórka z rozrywki, przeciskanie się, próba znalezienia miejsca. Oczywiście znowu musiałam stać, ale po dwóch postojach zrobiło się więcej wolnych siedzeń. Zajęłam pierwsze lepsze pytając białowłosego chłopaka czy jest wolne. Ten skinął twierdząco głową i mruknął coś pod nosem w odpowiedzi. Usiadłam. Kątem oka przyjrzałam się mu. Miał na sobie czapkę, sweter (nie było mu gorąco?), długie spodnie oraz przewieszoną przez ramię torbę. Obok stała walizka. Skupiłam wzrok bardziej na twarzy chłopaka. Grzywka zasłoniła jego oczy, ale nie wyglądał zbyt dobrze. Był blady i wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. Chyba ma chorobę lokomocyjną – przeleciało mi przez myśl – ale zapytam na wszelki wypadek.
- Wszystko ok? – zapytałam pochylając się lekko w jego stronę
Alfie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie przeklinaj w komentarzach. Jeżeli chcesz negatywnie ocenić bloga - prosimy o konstruktywną krytykę. Ponadto nie chcemy, abyście skakali sobie wzajemnie do gardeł :)